Published on 7 września, 2018 | by admininistrator
0Wegańskie hot dogi – roślinożercy vs. mięsożercy
Od kilku dni tematem numer jeden na grupach i forach wegetariańskich są… wegańskie hot dogi na stacjach Orlen! Wszystko zaczęło się mniej więcej 4 lata temu, kiedy Otwarte Klatki po raz pierwszy zaczęły starać się o wprowadzenie większej ilości roślinnych produktów do restauracji, barów oraz… stacji benzynowych. Tak aby każdy podróżny, niezależnie od preferowanej diety mógł coś zjeść w drodze do pracy/domu.
Minęło kilka lat i mamy efekt – na Orlenach są już dostępne hot dogi z bez mięsnymi parówkami. Oczywiście część osób na diecie tradycyjnej spanikowała, przekonana, że od dzisiaj na stacjach benzynowych obowiązywać będzie całkowity zakaz spożywania mięsa. Niestety, część wegan też spanikowała przekonana, że roślinne hot dogi są zbędne i lepiej przygotować sobie zdrowy i smaczny obiad samemu w domu.
Oba te przekonania są całkowicie błędne. Roślinne hot dogi to świetna opcja! Wyjaśnimy kilka, najpopularniejszych nieścisłości.
#1. Weganie znowu zmuszają ludzi do jedzenia trawy
Roślinne hot dogi nie są produkowane na bazie trawy i nie są obowiązkową pozycją w menu każdego klienta stacji benzynowej. Wegańskie zamienniki produktów mięsnych mają stanowić alternatywę dla tradycyjnych opcji dostępnych na większości stacji benzynowych. Alternatywa, jak sama nazwa wskazuje, zakłada możliwość wyboru. I właśnie możliwość wyboru jest celem kampanii promujących większy udział produktów roślinnych w sklepach czy restauracjach. Nie zakaz.
#2. Jedzenie parówek sojowych to hipokryzja
Nie, jedzenie parówek sojowych nie jest hipokryzją. Produkcja parówek sojowych nie wymaga transportu i zabijania zwierząt. Rzeźnie nie są elementem produkcji parówek sojowych.
Roślinne zamienniki mięsa to strzał w dziesiątkę. Świetnie się sprzedają, ułatwiają zainteresowanie dietą roślinną, a ich produkcja jest dla środowiska mniejszym obciążeniem niż masowa hodowla zwierząt.
#3. Ale parówki sojowe przygotowuje firma zajmująca się produkcją mięsną!
Bardzo dobrze! To świetna wiadomość kiedy firmy zajmujące się dotąd wyłącznie produkcją mięsa, dostrzegają zapotrzebowanie i potencjał produktów roślinnych. Tak wygląda promocja weganizmu w praktyce! Przekonywanie do weganizmu przekonanych to marnowanie energii. Im więcej firm i sklepów wstawia do swojej oferty produkty roślinne tym bardziej uniwersalny i tym prostszy staje się (dla przeciętnego odbiorcy) weganizm.
I to działa! Najpopularniejsza kanapka w ofercie jednej z największych brytyjskich piekarni jest w 100% roślinna. Pomimo dostępnych obok kanapek z mięsem i serem.
#4. Przecież parówki sojowe będą leżeć obok produktów mięsnych!
Nie wiemy jak w praktyce wygląda przygotowywanie roślinnych hot dogów, ale z punktu widzenia najbardziej zainteresowanych, czyli zwierząt – to nie ma żadnego znaczenia. Niezależnie od tego gdzie będą leżały zamienniki mięsa i na czym będą przygotowywane, najważniejszy aspekt pozostaje bez zmian – na potrzeby parówek sojowych nie są zabijane zwierzęta. Celem kampanii promujących dietę roślinną jest upowszechnienie produktów roślinnych, bo tylko w ten sposób można wpłynąć na zmniejszenie popytu na mięso i nabiał. A tylko zmniejszenie popytu na mięso i nabiał przekłada się na mniejszą liczbę zabijanych zwierząt. Sąsiedztwo tradycyjnej parówki na grillu nie ma na to żadnego wpływu.
Roślinne alternatywy tradycyjnych produktów nie są obowiązkowe i nie są tak naprawdę skierowane wyłącznie do wegan i wegetarian. Wręcz przeciwnie! Wbrew pozorom bardzo wiele osób lubi wybierać roślinne opcje w menu, jeżeli tylko ma taką możliwość. Pomimo, że na co dzień w żaden sposób nie identyfikują się z weganizmem. Osoby, które ograniczają produkty odzwierzęce to główna siła kreująca popyt na rynku produktów mięsnych.
Promocja diety roślinnej nie polega na zaspokajaniu potrzeb kulinarnych konkretnej osoby. Jeżeli nie lubisz jeść parówek sojowych – nie jedz. Wolisz przygotowywać posiłki w domu? Sojowe parówki na Orlenie nie są zagrożeniem dla twoich przyzwyczajeń kulinarnych.