Published on 16 marca, 2017 | by admininistrator
0„Moja dieta jest bardzo spontaniczna” – rozmawiamy z erVegan!
Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Erykiem Wałkowiczem, twórcą bloga erVegan i autorem książki „Kuchnia roślinna dla każdego„.
Prowadzisz jeden z najpopularniejszych blogów o diecie roślinnej w Polsce. Zawsze lubiłeś gotować czy może nowe zainteresowania pojawiły się wraz z przejściem na weganizm?
Gotowanie zacząłem od grania tłuczkiem na garnkach, podczas gdy to mama gotowała. Jednak potem stanąłem samodzielnie w kuchni przy kuchence i zostałem przy niej do dziś. Moja pasja wraz z wiekiem ewoluowała, między innymi właśnie w kuchnię roślinną.
Czy Twoim zdaniem weganizm jest kulinarnie bardziej wymagający od diety tradycyjnej?
Na początku trochę na pewno, bo trzeba otworzyć się na nowe składniki, smaki i zapachy. Jednak przygotowywanie dań może być tak samo proste jak to na diecie tradycyjnej, szczególnie, gdy mamy swoje ulubione dania, które przygotowujemy jeszcze z zaspanymi oczami. Niektóre składniki czasem wymagają faktycznie zrobienia ich od podstaw (np. śmietanka ze słonecznika, czy nerkowców), ale coraz większa dostępność produktów dedykowanych dla wegetarian i wegan znacznie ułatwia sprawę.
Potwierdzasz popularny stereotyp o drogiej kuchni roślinnej? Czy dieta z udziałem mięsa i nabiału faktycznie wychodzi taniej?
Wszystko zależy od tego co jemy. Na diecie tradycyjnej można jeść drogie owoce morza i polędwicę, a dieta może być w ogólnym rozliczeniu bardzo droga. Można też jeść filety z kurczaka i ryż, a całość wychodzi wtedy znacznie taniej. Tak samo jest z weganizmem – owszem, można na śniadanie zjeść pudding chia z korzeniem macy i płatkami kokosa, ale zwykła, tania owsianka też wystarczy. Z mojej całej diety roślinnej najdroższe są orzechy – ale to element każdej diety, tak więc nie uważam, aby dieta wegańska była szczególnie kosztowna i droższa od tradycyjnej, szczególnie, gdy opiera się na nieprzetworzonych produktach, takich jak rośliny nasion strączkowych, pełnoziarniste kasze i makarony no i oczywiście warzywa i owoce!
Jakie są Twoje ulubione produkty roślinne, z których najchętniej korzystasz i które dają najwięcej możliwości w kuchni?
Kocham przez większość znienawidzone tofu, bo można przygotować z niego burgery, coś na wzór mięsa mielonego, ale też zrobić pudding, a nawet sernik. Zależy jak je zamarynujemy, takie przyjmie smak – to jeden z najbardziej plastycznych produktów w kuchni roślinnej. Biorąc jeszcze pod uwagę jego różne rodzaje – od twardego firm, bo jedwabiste silken – można wyczarować naprawdę wiele. Spróbujcie je zamrozić, a potem po rozmrożeniu zmieni swoją strukturę – stanie się bardziej gąbczaste i będzie chłonąć jeszcze więcej marynaty, no poezja!
Jak przygotowujesz swoje przepisy? Inspirujesz się znalezionymi wcześniej rozpiskami, improwizujesz czy eksperymentujesz z konkretnymi produktami mając w głowie docelowy przepis?
Najwięcej inspiracji przynosi mi moja lodówka, bo nie lubię marnować jedzenia i bardzo dużo przepisów powstaje po prostu z resztek z poprzednich dni. Czytam sporo zagranicznych książek i blogów, zaczynam podróżować po świecie i zbierać inspiracji z różnych zakątków globu. Często też na prośbę rodziny lub znajomych (czytelników też!), po prostu weganizuję tradycyjne przepisy.
Jak wygląda Twoja dieta na co dzień? Czy rzeczywiście każdy posiłek przygotowujesz sobie samodzielnie czy korzystasz z konkretnych przepisów?
Moja dieta jest bardzo spontaniczna. Często opiera się po prostu na daniach, które testuję wielokrotnie do przepisów na bloga lub do książki. Często na śniadanie jem ciasto, a na obiad kanapki. Staram się całość odpowiednio bilansować, chociaż dieta blogera kulinarnego to nie jest łatwa sprawa 😉
Jesteś również dietetykiem. Jakie Twoim zdaniem najpopularniejsze błędy popełniają ludzie przechodzący na dietę roślinną?
Po prostu eliminują mięso z posiłku, zostawiając same ziemniaki i surówkę. Trochę pusto i niedoborowo. Jak każda dieta eliminacyjna, również ta wegańska, potrzebuje zapewnienia odpowiednich składników innymi produktami, niż ta tradycyjna. Ludzie zapominają o strączkach, suplementacji witaminy B12 i często za bardzo przejmują się sporadycznymi wpadkami, rezygnując z całej diety, a przecież nikt nie jest idealny na początku zmian stylu życia, więc warto wrzucić na luz.
Na jaki składnik osoby przechodzące na weganizm, powinny zwrócić szczególną uwagę? Naszym zdaniem, ani białko ani żelazo nie stanowią większego problemu. Jednak z doświadczenia wiemy, że dostarczenie odpowiedniej ilości wapnia bywa dla niektórych osób realnym problemem.
Niedobory białka i żelaza to faktycznie największe wegetariańskie stereotypy. O ile z białkiem faktycznie zazwyczaj nie ma problemów, to z żelazem czasem się zdarzają. Należy pamiętać o dodatku surowej witaminy C do posiłku, omijania picia herbaty i kawy w ich okolicach, a wszystko powinno być w porządku w przypadku odpowiedniej podaży żelaza, nawet tego niehemowego. Z wapniem faktycznie mogą być większe problemy, szczególnie, gdy w diecie nie występują fortyfikowane napoje a’la mleczne. Mówi się, że talerz jarmużu i brokułów wystarczy, jednak tabele wartości odżywczych są bezwzględne i niestety czasem tego wapnia brakuje, co nie znaczy jednak, że przy dobrze zbilansowanej diecie jest to zawsze kłopot.
W swoich przepisach korzystasz również z produktów sojowych. Spotkałeś się z zarzutami na temat rzekomo feminizujących właściwości soi, obniżonym testosteronie etc.?
Tak, oczywiście. GMO, testosteron i fitoestrogeny. Jednym z często zadawanych pytań, a raczej anegdot jest „w przypadku dużego spożycia soi, coś tam Ci się stanie”. Wtedy zawsze pytam ile taki rozmówca tej soi faktycznie spożywa, że martwi się o swoje (i o dziwo moje) zdrowie. Najczęściej nie spożywa ich w ogóle, a sam dobrze wiem, że jedna lub dwie porcje produktów sojowych w diecie nie spowodują nagłego rozchwiania hormonów i feminizacji mężczyzn.
Prowadzisz swoich klientów jako dietetyk? Można się z Tobą umówić na konsultację?
Na ten moment niestety nie, co jest spowodowane ciągłą pracą nad blogiem, opracowywaniem przepisów i niedawno pracą nad książką. Jednak praca w szpitalu przysparzała mi wiele satysfakcji i prowadzenie indywidualnych konsultacji dietetycznych to coś, do czego z chęcią powróciłbym, gdyby tylko pozwoliła mi na to większa ilość wolnego czasu.
Do kogo skierowana jest twoja książka? Czy znajdą w niej coś dla siebie również osoby, które nigdy wcześniej nie miały styczności z dietą roślinną i boją się eksperymentowania ze skomplikowanymi przepisami, pełnymi nowych produktów?
Starałem się stworzyć książkę dla każdego – zarówno dla laika dopiero rozpoczynającego swoją przygodę z dietą wegańską (stąd przepisy na proste naleśniki, mleko roślinne, podstawowe sosy i tradycyjne obiadowe potrawy – oraz spory dział teoretyczny z zupełnymi podstawami), ale również dla tych, którzy już coś wiedzą i chcą pokombinować (stąd przepisy na ramen, puder umami, ciasta ze strączków). Mimo to, cała książka opiera się na prostych, łatwo dostępnych produktach, niezależnie od stopnia zaawansowania przepisu.
A jaki jest Twój ulubiony przepis z książki?
To jedno z trudniejszych dla mnie pytań, tak samo jak wybór konkretnych przepisów, które miały się w niej znaleźć, jednak chyba ulubionym przepisem jest orzechowa kostka z czekoladą, taki ze mnie pan słodki ząbek!
Czy oprócz książki szykujesz jakieś inne niespodzianki dla swoich czytelników – pokazy, kursy, szkolenia?
Na bieżąco prowadzę warsztaty kulinarne, które odbywają się cyklicznie. Z pewnością przy okazji premiery książki będę organizować pokazy kulinarne i spotkania autorskie, aby spotkać się z czytelnikami i poznać ich bliżej, nie tylko po nicku.