Warning: file_exists(): open_basedir restriction in effect. File(//wp-content/plugins/wordfence/waf/bootstrap.php) is not within the allowed path(s): (/home/klient.dhosting.pl/bcdmedia2/veganworkout.org.pl/:/home/klient.dhosting.pl/bcdmedia2/.tmp/:/demonek/www/public/bledy.demonek.com/:/usr/local/lsws/share/autoindex:/usr/local/php/:/dev/urandom:/opt/alt/php74/usr/share/pear/:/opt/alt/php74/usr/share/php:/opt/alt/php74/) in /home/klient.dhosting.pl/bcdmedia2/veganworkout.org.pl/public_html/wordfence-waf.php on line 4
Pogromcy mitów: soja cz.2 – Vegan Workout

Dieta

Published on 3 sierpnia, 2014 | by admininistrator

21

Pogromcy mitów: soja cz.2

Pierwsza cześć naszego dzisiejszego artykułu zbudziła duże zainteresowanie, zwłaszcza na Facebooku, gdzie po raz kolejny powrócił temat rzekomo feminizujących właściwości soi. O tym między innymi przeczytacie w dzisiejszej notce.

Przypominamy jednocześnie, że nikt nie ma obowiązku jedzenia soi. Ani na diecie tradycyjnej ani na diecie wegańskiej. Nie promujemy spożywania produktów sojowych. Zależy nam jedynie na odkłamaniu szerzących się na jej temat mitów. Soja nie ma w sobie żadnych magicznych właściwości. Jest zwykłą rośliną strączkową. To co odróżnia ją od fasoli czy soczewicy to lepsza przyswajalność białka i lepszy profil aminokwasów. To wszystko.

#1. Soja ma feminizujący wpływ na mężczyzn.

To nieprawda. Cała historia o rzekomo feminizujących właściwościach soi opiera się na teorii zgodnie z którą zawarte w soi fitoestrogeny przypominające budową żeński estrogen zaczynają prowokować zmiany hormonalne u mężczyzn. To byłoby zbyt proste. Po pierwsze fitoestrogeny nie są estrogenami i ich działanie jest wielokrotnie słabsze. Co więcej, w rzeczywistości mogą one w organizmie pełnić rolę anty estrogenową. Mogą być też całkowicie neutralne. Dawki fitoestrogenów, które byłyby niezbędne do wywołania reakcji porównywalnej do działania estrogenu wymagałyby od nas jedzenia tak olbrzymich ilości soi, że nikt z nas nie byłby w stanie ich przejść.

Oczywiście jedzenie 5 kilogramów soi nie wyjdzie nam na zdrowie. Ale jedzenie 5 kg jabłek, ziemniaków czy twarogu też nie poprawi naszego stanu zdrowia. Czy to znaczy, że mamy nie jeść jabłek?

Przeciwnicy soi powołują się czasem na pojedyncze badania, których wyniki mają rzekomo sugerować związek pomiędzy spożyciem soi i bezpłodnością u mężczyzn. Zwykle jednak osoby te nie mają większego pojęcia o badaniu, które cytują. Znajdują pojedyncze, sensacyjnie brzmiące zdanie i wyciągają zupełnie nieuprawnione wnioski. Tak jak swego czasu Katarzyna Bosacka, która w jednym ze swoich dziwnych programów stwierdziła, że naukowcy z Harvardu udowodnili związek pomiędzy spożyciem soi a gorszą jakością nasienia. Oczywiście naukowcy z Harvardu niczego takiego nie udowodnili. Mowa była bowiem o koncentracji nasienia, a nie ilości plemników. Nie było to też badanie kliniczne. Stało bardzo nisko w hierarchii dowodów naukowych.

To, na czym powinno nam zależeć to przede wszystkim metaanalizy – czyli analiza kilku lub więcej badań i wypracowanie na ich podstawie spójnych wniosków. Ciężko znaleźć lepsze dowody naukowe niż metaanaliza. Tutaj znajdziecie jedną z nich. Autorzy jednoznacznie odrzucili teorię o feminizujących właściwościach soi. Po prostu nie ma na nią żadnych dowodów.

Polecamy Wam też krótki filmik dr Gregera prowadzącego na co dzień uznany serwis nutritionfacts.org.

#5. Soja obniża testosteron

Panuje generalna opinia, że mężczyźni na dietach wegańskich mają niższe stężenie testosteronu. Z tym przekonaniem rozprawiono się już tutaj. Nie ma sensu żebyśmy się powtarzali. Zacytujmy:

Mimo dość powszechnego przekonania, że weganie są zniewieściali i mają niższy poziom testosteronu niż mięsożercy, w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. W badaniach przeprowadzonych przez Key i kolegów na początku lat 90-tych wykazano, że weganie mają o 7% wyższy poziom testosteronu niż wszystkożercy. Dziesięć lat później podobne wyniki uzyskał Allen i współpracownicy, w tym badaniu stwierdzono poziom testosteronu wyższy o 13% u wegan. Muszę być jednak uczciwym i napisać, że weganie mają również wyższy poziom SHBG (sex hormone binding globulin) przez co poziom dostępnego (tzw. wolnego) testosteronu jest zbliżony do wszystkożerców.

Wszystkie niezbędne odnośniki i źródła znajdziesz w linku powyżej. Wróćmy jednak do soi. Co z soją? Przecież są weganie, którzy nie jedzą soi. Może to właśnie ich zaangażowano do udziału w cytowanych badaniach? A co z tymi, którzy piją mleko sojowe? Pozwól, że znowu posłużymy się metaanalizą, zgodnie z którą spożywanie soi (niezależnie od wariantu – mleko, mąka, tofu) nie ma wpływu na poziom testosteronu u mężczyzn.

#6. Soja zawiera szkodliwy dla zdrowia kwas fitynowy

Czy wiesz, że szpinak zawiera szczawiany, które utrudniają wchłanianie wapnia? Wiesz, że wapń upośledza z kolei wchłanianie żelaza? Mnóstwo związków zawartych w naszym pożywieniu wchodzi ze sobą we wzajemne reakcje i prowokuje niezliczone działania wewnątrz naszego organizmu. Czy to znaczy, że od tej pory mamy planować swoje posiłki analizując każdy pojedynczy produkt pod kątem chemicznym i wyliczać procentowy poziom przyswajalności poszczególnych składników mineralnych w zależności od planowanej na obiad kombinacji produktów?

Jasne, że szpinak zredukuje poziom przyswajalności wapnia, ale to nie znaczy, że nie możesz zjeść sałatki ze szpinakiem i dodatkiem bogatych w wapń brokułów bo jutro zachorujesz na osteoporozę. Takie matematyczne podejście do żywienia nie sprawdza się w praktyce. A w teorii robi tylko niepotrzebne zamieszanie.

Tak samo jest z kwasem fitynowym. Oczywiście, że kwas ten utrudnia wchłanianie niektórych składników mineralnych. Co z tego, skoro nikt nie je surowych roślin strączkowych? Możemy z łatwością minimalizować ilość kwasu mocząc, kiełkując czy po prostu gotując soję. Co więcej, w przypadku soi, możemy wybrać produkty sfermentowane takie jak np. tofu, w których poziom kwasu fitynowego jest jeszcze niższy. Rezygnacja z roślin strączkowych w diecie może przynieść korzyści wyłącznie w przypadku konkretnych schorzeń medycznych. W przeciwnym razie, rezygnując z soczewicy, soi czy fasoli rezygnujemy z bogatego źródła składników mineralnych i białka. Nawet biorąc pod uwagę kwas fitynowy bilans zawsze wychodzi na plus.

To oczywiście nie koniec mitów i przekłamań na temat soi, które na co dzień można przeczytać w internecie i usłyszeć od znajomych. Dlatego będziemy jeszcze wracać do tematu w trzeciej części naszego wpisu. Śledźcie nas na bieżąco na Facebooku!


TRENINGI PERSONALNE

SPRAWDŹ JAK W PRAKTYCE POŁĄCZYĆ SPORT I WEGANIZM. Naucz się trenować w oparciu o ciężar własnego ciała, bez potrzeby wydawania pieniędzy na karnety do klubów fitness. Dzięki Vegan Workout masz też unikatową możliwość treningu z odważnikami kettlebells metodą StrongFirst pod okiem certyfikowanego instruktora. Prowadzimy również grupowe zajęcia w ramach Akademii Kettlebells Warszawa.

Dowiedz się więcej o treningach personalnych kilkając tutaj.

21 Responses to Pogromcy mitów: soja cz.2

  1. Yaca pisze:

    Nie przemawia to do mnie. Zwróćcie uwagę na fakt, jak się zachowują oczywiście statystycznie tzw. faceci. Mężczyźni to gatunek na wymarciu. A soja jest w KAŻDEJ potrawie. Wystarczy umiejętność czytania składników. NIE ISTNIEJE ZAMIENNIK BIAŁKA ZWIERZĘCEGO. Witamina b12 nie wchłania się przez przewód pokarmowy. Wciskanie dzieciom diet pozbawionych mięsa, to barbarzyństwo. Przyjdzie moment że z tego szaleństwa nie będzie powrotu. A jeżeli to wszystko do was nie przemawia, to pomyślcie o chorobach i umieralności dzieci które rzyją niedaleko pól sojowych. Z powodu oprysków pestycydami. Smacznego.

  2. GMS pisze:

    A dlaczego do diaska nic o GMO ???? Przecież to większość soi i chyba nawet nie ma lub niewiele jest tej niemodyfikowanej …. Może tu się odniesiecie,drodzy weganie ?

  3. IWONA pisze:

    Myślę że to bardziej złożony temat. Faktycznie soja zawiera izoflawony, które potrafią oddziaływać na układ hormonalny człowieka. I nie piszę tu o rosnących piersiach u mężczyzn czy o tym że prowadzi do bezpłodności, bo takiego działania nie ma. Ale właśnie izoflawony z soi potrafią wpływać np. na zaburzenia cyklu miesiączkowego czy menopauzę. Były też prowadzone badania na temat wpływu mleka sojowego na dzieci i młodzież, z których wynikało że fitoestrogeny sojowe mogą mieć jakiś związek z niedocznnością tarczycy. Myślę, że na to też mogą mieć niedobory jodu, które połączone z dużym spożywaniem soi dały rezultaty w postaci pojawienia się tzw. wola. Japończycy spożywają żywność bogatą w jod, tak jak ryby czy glony. Poza tym tofu, jest fermentowane, tak jak wiele innych produktów sojowych, a wtedy zawartość izoflawonów ulega znacznemu zmniejszeniu. Ale tak poza tym jakoś nie specjalnie obawiała bym się spożywania soi, bo chyba nikt nie opiera na niej swojej diety.

  4. Paweł pisze:

    Każdy facet, którego znam, który je soję celowo a nie przypadkiem – i wypowiada się na ten temat, zachowuje się jak ciota. I nie mam tu na myśli orientacji seksualnej. Zawsze – jak nie jakiś dziwaczny ubiór (szarfa, rurki), fryzura (jakiś koczek, albo włosy tak ułożone, że widać że musi spędzać mnóstwo czasu przed lustrem), jakieś dziwne gesty, wymachiwanie rękami, dotykanie rozmówcy, pedalski ton głosu itd. Co mnie obchodzą badania czy metaanalizy, kiedy to po prostu bezbłędnie widać?

  5. sachim pisze:

    A co autor artykułu powie na artykuł tej wegeblogerki?

    http://www.pepsieliot.com/soja-produkt-not-to-eat/

    • VeganWorkout.org.PL pisze:

      Nic, pepsi elliot to pseudo naukowy blog, dzięki, któremu autorka stara się wciskać ludziom swoje suplementy.

  6. Margi pisze:

    Tak sobie myślę że gdyby tak ta soja powodowała niepłodność to tych Azjatów powinno być chyba mniej co nie? 😉

  7. alik pisze:

    „W 2008 roku w czasopiśmie Human Reproduction ukazał się artykuł przedstawiający wyniki badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Harvarda w Bostonie. Według nich, u mężczyzn którzy spożywali dużo produktów sojowych (co najmniej 1 porcję dziennie), zanotowano gorszą jakość nasienia (zawierało ono o 32% mniej plemników, w porównaniu do tych mężczyzn, którzy nie spożywali soi). Wpływ ten był silniejszy u mężczyzn z nadwagą i otyłością, gdyż ze względu na większą zawartość tkanki tłuszczowej ich organizm produkuje dodatkowo więcej estrogenów.”
    „Z kolei w 2010 r. na łamach czasopisma Asian Journal of Andrology opublikowano artykuł, w którym naukowcy z USA ostrzegali, że genisteina (jeden z izoflawonów sojowych) może hamować aktywność enzymów zaangażowanych w produkcję testosteronu u ludzi. Skutkiem tego jest zahamowanie wydzielania tego hormonu przez jądra.”

    • VeganWorkout.org.PL pisze:

      Pojedyncze badania nie mają takiej samej wagi naukowej jak metaanalizy. Nie znamy też metodologii badań, na które się powołujesz. Potrzebowalibyśmy jakiś abstraktów.

  8. Bob pisze:

    No tak, wszystko pieknie i ladnie, a jak sie ustosunkujecie do ostatnich badan, w ktorych stwierdzono, ze sporzywanie soji zwieksza ryzyko powstawania raka piersi.:
    http://preventdisease.com/news/14/090714_Soy-Accelerates-Breast-Cancer-Rather-Than-Prevent-It.shtml

  9. nuxy pisze:

    prawdziwe tofu też jest fermentowane [to, co niektórzy robią z zakwaszaniem napoju sojowego cytryną czy octem nie nazwałabym robieniem tofu, tylko jakiegoś wyrobu tofupodobnego..]

  10. Marta pisze:

    Ja tam lubię produkty sojowe, chwalę sobie zarówno tofu jak i mleko roślinne, fajne uzupełnienie diety :>

  11. garnett pisze:

    Jeśli chodzi o mężczyzn..to naprawdę byłbym ostrożny, kobiety też, nadmiar estrogenów szkodzi. W książce Tima Ferrisa też mamy to opisane, z tego co pamiętam..to jest kontrowersyjne i nie jasne, Mike Mahler weganin, często o tym wspomina, soja z niewiadomych źrodeł to ryzyko na własną rękę, polecam jego podcasty, kiedyś wspomniał że przetestował soję i swój poziom estrogenoów, w jego przypadku poszedł do góry, a testosteron w dół. Każdy może być inny więc zalecam ostrożność. Jest tyle odmian fasoli, że codziennie można jeść inny rodzaj: ciecierzyca, kidney, pinto, czarna, soczewica czerwona, zielona….do tego nasiona konopii i masz niezbędne aminokwasy.

  12. Anonim pisze:

    Fajny artykuł 🙂

  13. Anonim pisze:

    no właśnie Malina, mi też tylko 70D i nic więcej :/ Natalią Siwiec to ja w tym życiu nie zostanę :/

  14. Anonim pisze:

    Niby cycki rosna… mi tam nic nie uroslo 🙁

  15. Anonim pisze:

    krótko i konkretnie jak w części 1.

  16. Anonim pisze:

    Super artykuł 🙂 Jedna uwaga – to tempeh a nie tofu jest fermentowany 🙂

  17. Anonim pisze:

    konkretnie i rzetelnie, dziękuję 🙂

Skomentuj admininistrator Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to Top ↑